Jak na tak duże wychudzenie wyniki nie są złe (waga u weta wskazała 2,4kg). Wet zasugerował zbadanie pod kątem FeLV, ale test w tej chwili mógłby wyjść fałszywie. Gdyby stan Gałgana miał być spowodowany białaczką wirusową to chyba miałby powiększone jakieś węzły chłonne a tego nie stwierdzono. Pozostaje nadal wzmacniać go kroplówkami, ale nie tak intensywnie i zachęcać do jedzenia.
Najmłodsza kruszynka zaczęła korzystać z kuwety i to ze żwirkiem drewnianym. Mogłam więc dać kociętom legowiska.
Pingwinkowi trochę „gotuje” się w nosie, ale na razie podnoszę mu tylko odporność i daję krople do nosa.
Kuśtyczka wczoraj przed południem miaukoliła, więc wypuściłam ją z klatki. Dość długo siedziała na parapecie tęsknie patrząc przez okno. Potem zrobiła kupę do kuwety pod oknem i podrapała w drapak. Obeszła drapaki w pokoju „kuwetkowym”, zajrzała do „gościnnego” prychając na koty i uciekając na mój widok. Zabunkrowała się w końcu na szafie w „kuwetkowym”. Wieczorem zapędziłam ją do wyczyszczonej klatki. Na szafie zostawiła strupek, który odpadł z jej łapki.
W zeszłym tygodniu wymieniłam biurko komputerowe na bardziej przyjazne kotom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz