poniedziałek, 19 września 2011

Dzień jakich nie lubię

Mokro, ciemno i ponuro a koty jeszcze doprawiły niemiły nastrój. Po godz.5 obudził mnie odgłos wymiotującego kociaka. Najciemniejsza szylkreta zrzucała resztki karmy w kuwecie. Dałam jej trochę PWE podskórnie. Po godz.7 znowu wymiotowała. Zmierzyłam jej temperaturę, miała 41 stopni. Dałam małej jeszcze trochę PWE i glukozy podskórnie oraz metacam. Mniej więcej w tym samym czasie zarejestrowałam niedużą, ale całkiem ładną kupę Gałgana. Poprzedniego dnia zjadł około półtora saszetki mięsnego RC Convalescence a od północy miał głodówkę w związku z planowanym pobraniem krwi. Kupa była ładna, ale sam Gałgan wyglądał nieszczególnie. Siedział skulony w „kucki” i podpierał się łepkiem. O godz.11 szylkreta nabrała wigoru, ale jedzenie jej nie interesowało.  Gałgana zabrałam do weta o godz.12. Biedak postawiony na stole ze strachu wydusił z siebie resztki stolca. Krew udało się pobrać dopiero przy wkłuciu w trzecią łapę. Okazało się, że ma gorączkę 39,8 stopnia a lewa łapka jest trochę spuchnięta. Dostał kroplówkę z glikozą i duphalyte podskórnie oraz metacam. Gdy lek zaczął działać zjadł prawie całą saszetkę RC Convalescence. Najciemniejsza szylkreta zaczęła jeść, humor jej dopisuje i zrzutów z żołądka jak do tej pory nie było.

Najmłodsza kociczka bardzo często i sporo je. Gdy nie dostanie mokrej karmy zabiera się za suchą. Często też się wypróżnia, ale taki urok małych kociąt. Szkoda tylko, ze nadal omija kuwetę. Wsadzona do niej wyskakuje i za grosz nie kuma, po co ją wsadzam. Kupiłam dzisiaj żwirek bentonitowy z nadzieją, że może wreszcie załapie. Niestety jak było w sumie do przewidzenia starszaki zrobiły sobie zaraz z kuwety plac zabaw. Malutka też „podziwiała” nowy żwirek ryjąc w nim nosem, ale kupę poszła zrobić pod hamak.
 => Filmik <=

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz