środa, 15 maja 2013

Kolejny pracowity miesiąc.

Kolejny miesiąc minął pod znakiem łapanek i nie tylko.












Kotka z ul. Gnieżnieńskiej złapana 9 kwietnia. Nie była ciężarna lub w bardzo wczesnej ciąży. Po zabiegu wróciła na miejsce bytowania.












Kocur z ul. Gnieźnieńskiej złapany 10 kwietnia. Po kastracji wrócił na miejsce bytowania.












Kotka z ul. Ogrody złapana 12 kwietnia. Po sterylce wróciła na miejsce bytowania.












Kotka z Bożenkowa złapana przez panią Joannę 15 kwietnia. Po sterylce wróciła na miejsce bytowania.












Kotka z Bożenkowa złapana przez panią Joannę 17 kwietnia. Po sterylce wróciła na miejsce bytowania.












Kotka z Bożenkowa złapana przez panią Joannę 21 kwietnia. Została u mnie i mam nadzieję, że stanie się kotem adopcyjnym. Była w bardzo wysokiej ciąży, właściwie była gotowa do porodu. Nie jest agresywna tylko lękliwa. Potrzebuje sporo czasu żeby zaufać człowiekowi. Bardzo spokojna i cicha z niej kotka. Nie była akceptowana przez działkowe koty. Jakiś czas temu odpadły jej kołtuny i jest łysawa po bokach. 












Kotka z ul. Kossaka złapana 21 kwietnia. Nie ma jeszcze roku a była już w 4 tygodniu ciąży. Pod blok przybłąkała się jesienią zeszłego roku i przezimowała w takim "domku".

 


30 kwietnia zamieszkała kawałek dalej przy ul. Gersona. Trafiła do domu z parą młodych kotów.




Zuzią i Mondkiem

oraz starszym, chorym na serce psiakiem o imieniu Czarek.











Mała szylka otrzymała imię Murka i trafił się jej bardzo dobry dom :)












W kwietniu postawiłam kotom z ul. Gnieźnieńskiej 2 budki i karmnik, które kupiłam za własne pieniądze.












16 kwietnia Po godz.14 zaczęłam zbierać się na spacerek z karmą do dziczków kiedy to zadzwoniła pani Rita dokarmiająca koty przy ul Kasprzaka. Namierzyła obcego kota z uszkodzoną łapą. Na szczęście w pobliżu był pan T., więc podjechał z podbierakiem a ja doszłam na miejsce z transporterem. Wystarczyło wypłoszyć kocura spod parkujących samochodów i po 10 minutach jechał z panem T. do lecznicy. Wet uznał, że wystarczy unieruchomić łapę na 2 tygodnie, bo złamanie już zaczęło się zrastać. 













Kocur był chudy i miał biegunkę. Jego ogon i tylne łapy były oblepione kałem. Na moją prośbę został też wykastrowany.











Na drugi dzień zauważyłam, że ma bezwładny ogon. Kolejny tydzień minął pod znakiem babrania się w kocim kale. Połamaniec miał ogromny apetyt, ale wszystko przez niego przelatywało.

 











24 kwietnia ogon zaczął usychać.











Dzień później odbył się zabieg amputacji ogona. Tego dnia ważył 2,3kg.

 


Wdrożyłam podawanie kroplówek podskórnie. Dostawał też żelazo w iniekcji i enzym trawienia w tabletkach. Na szczęście pozwalał na te zabiegi, choć prychał. Nie gryzł, nie drapał a głaskany dłuższą chwilę zaczynał mruczeć. 

Stolec zaczął się normować. 10 dni później zdjęłam opatrunek z łapy, ale kocur do dzisiaj nie chce opuszczać klatki, choć zostawiam ją otwartą. Nadal na mnie prycha i tylko głaskany po chwili mruczy. Dzisiaj waży 3,7kg i nie wiem co z nim począć.

 



28 kwietnia złapałam wreszcie ostatnią z kotek bytujących przy ul. Kasprzaka 2. Po sterylce wróciła na miejsce bytowania.











Była w dość wysokiej ciąży. Wcześniej wraz z karmicielką próbowałam kilka razy ją złapać, ale nigdy nie wchodziła do klatki. Jeszcze w piątek i sobotę karmicielka ustawiała klatkę i nic. Wczoraj udało się dzięki rządzeniu, które wykonał i sprezentował mi Piotr znany szerszemu gronu jak PcimOlki. Kotka weszła do klatki dopiero gdy wstawiłam do niej dużą miskę pełną surowego mięsa co było niemożliwe przy ustawionej zapadce. Musiałam też odejść daleko i schować się za samochodem, więc użycie sznurka jako spustu również było niemożliwe. Sprawdziło się urządzenie do zdalnego starowania, które wygląda bardzo niepozornie.












I to by było wszystko nie licząc codziennych obowiązków przy kotach w domu oraz spacerów z karmą do wolno żyjących. Bardzo potrzebuję wsparcia finansowego. Leczenie połamańca trochę nadwyrężyło zapasy a i karma z wygranej w Krakvecie powoli się kończy. Jeśli ktoś dobrnął do końca tego postu i może mnie poratować to będę za to niezmiernie wdzięczna.

Darowizny dla kotów można wpłacać na konto:

Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok 42a
03-772 Warszawa
KRS 0000135274

Bank Gospodarki Żywnościowej Spółka Akcyjna
63 2030 0045 1110 0000 0255 7540

tytuł przelewu: darowizna na działalność statutową - koty Mirki