Z nastaniem jesieni rozpanoszyła się w domu chlamydia. U jednego kota zniknie to pojawia się u innego. Na razie góruje odmiana „biała lewooczna”,
Czesio
Maciuś
Filipek
ale i „czarna prawooczna” znalazła sobie kącik.
Czarna
W sezonie grzewczym czekają nas inne "atrakcje".
Z kolei kuśtyczka powoli się zadamawia. => Filmik <=
piątek, 30 września 2011
niedziela, 25 września 2011
Karusia, Gałgan, kuśtyczka, Mojra i inne koty w niedzielę.
Jeszcze trochę Karusi w ruchu. => Filmik <=
Gałgan i kuśtyczka mają otwarte drzwi od klatek i wychodzą jak i wchodzą do nich, kiedy mają na to ochotę.
Chudość Gałgana lepiej widać na tle innych kotów. Nie mam na myśli Mili ;) => Filmik <=
Kuśtyczka od razu odkryła otwarty balkon i z ciekawością tam zaglądała. Jest jednak bardzo czujna i płochliwa, więc zbyt wiele nie udało mi się sfilmować, ale widać, jaka z niej chudzina. => Filmik <=
Tu można zobaczyć same sieroty ;) => Filmik <=
Najjaśniejsza szylkreta czuje się już lepiej. Najmłodsza po odrobaczeniu dostała biegunki, ale nie wymiotowała, je normalnie i humor jej dopisuje, więc się za bardzo nie martwię. Przynajmniej na razie się nie martwię.
A to Mojra.
Chudość Gałgana lepiej widać na tle innych kotów. Nie mam na myśli Mili ;) => Filmik <=
Kuśtyczka od razu odkryła otwarty balkon i z ciekawością tam zaglądała. Jest jednak bardzo czujna i płochliwa, więc zbyt wiele nie udało mi się sfilmować, ale widać, jaka z niej chudzina. => Filmik <=
Tu można zobaczyć same sieroty ;) => Filmik <=
Najjaśniejsza szylkreta czuje się już lepiej. Najmłodsza po odrobaczeniu dostała biegunki, ale nie wymiotowała, je normalnie i humor jej dopisuje, więc się za bardzo nie martwię. Przynajmniej na razie się nie martwię.
A to Mojra.
piątek, 23 września 2011
Karusia, aktualności
Karusia jest u mnie od 5 miesięcy i tak się dzisiaj prezentuje.
Dopiero patrząc na zdjęcie Karusi sprzed 5 miesięcy zauważyłam, że miała tak samo brzydką sierść, jaką ma w tej chwili kuśtyczka.
Karusia
kuśtyczka
Teraz sierść Karusi jest gładka i lśniąca, ale też sporo koteczce się przytyło. Ciekawe czy kuśtyczka także przejdzie „metamorfozę”. Na razie ma ona problem z odnalezieniem się w domu. Po północy znowu się awanturowała w klatce i musiałam ją wypuścić. Chodziła po mieszkaniu prychając na koty a za nią łaził Czesio, który nie tylko prycha, ale i pokrzykuje. Przed południem zapędziłam kuśtyczkę do klatki żeby zjadła, ale nie chciała. Znowu zaczęła miaukolić, więc ją wypuściłam. Siedzi na parapecie i miauczy do czasu do czasu. Naprawdę nie wiem czy nie powinnam jej wypuścić na stare śmieci.
Gdy jej kocięta trafiły do mnie najchudszymi z nich był pingwinek i najjaśniejsza koteczka. Pingwinek nadal wygląda jak dziecko z regionów objętych głodem. Kosteczki i duży brzuch a teraz jeszcze katar siedzący w nosie. Najjaśniejsza na drugi dzień po szczepieniu gorączkowała. Potem czuła się dobrze, ale wczoraj znowu przygasła. Zrobiła bardzo twardą kupę. Dzisiaj znowu ma epizod z siedzeniem nad miską z wodą. Jedzenie tylko skubie. Temperaturę ma w normie, nos, oczy i pysio czyste. Te 2 kociaki są jakieś felerne a najjaśniejsza bardzo przypomina mi Alize.
Gałgan czuje się dobrze i powoli rozkręca się jego apetyt.
Reszta kotów w normie. Wiecznie zasmarkane smarkają. Sikająca po ścianach i gdzie popadnie sikają.
środa, 21 września 2011
Gałgan, kociaki, kuśtyczka
Gałgan czuje się lepiej. Opuchlizna z łapy zniknęła. Powoli odpadają strupki. Apetyt nadal ma taki sobie, ale je i stolec ma w normie.
Wyniki badania krwi Gałgana.
Jak na tak duże wychudzenie wyniki nie są złe (waga u weta wskazała 2,4kg). Wet zasugerował zbadanie pod kątem FeLV, ale test w tej chwili mógłby wyjść fałszywie. Gdyby stan Gałgana miał być spowodowany białaczką wirusową to chyba miałby powiększone jakieś węzły chłonne a tego nie stwierdzono. Pozostaje nadal wzmacniać go kroplówkami, ale nie tak intensywnie i zachęcać do jedzenia.
Najmłodsza kruszynka zaczęła korzystać z kuwety i to ze żwirkiem drewnianym. Mogłam więc dać kociętom legowiska.
Pingwinkowi trochę „gotuje” się w nosie, ale na razie podnoszę mu tylko odporność i daję krople do nosa.
Kuśtyczka wczoraj przed południem miaukoliła, więc wypuściłam ją z klatki. Dość długo siedziała na parapecie tęsknie patrząc przez okno. Potem zrobiła kupę do kuwety pod oknem i podrapała w drapak. Obeszła drapaki w pokoju „kuwetkowym”, zajrzała do „gościnnego” prychając na koty i uciekając na mój widok. Zabunkrowała się w końcu na szafie w „kuwetkowym”. Wieczorem zapędziłam ją do wyczyszczonej klatki. Na szafie zostawiła strupek, który odpadł z jej łapki.
W zeszłym tygodniu wymieniłam biurko komputerowe na bardziej przyjazne kotom.
Jak na tak duże wychudzenie wyniki nie są złe (waga u weta wskazała 2,4kg). Wet zasugerował zbadanie pod kątem FeLV, ale test w tej chwili mógłby wyjść fałszywie. Gdyby stan Gałgana miał być spowodowany białaczką wirusową to chyba miałby powiększone jakieś węzły chłonne a tego nie stwierdzono. Pozostaje nadal wzmacniać go kroplówkami, ale nie tak intensywnie i zachęcać do jedzenia.
Najmłodsza kruszynka zaczęła korzystać z kuwety i to ze żwirkiem drewnianym. Mogłam więc dać kociętom legowiska.
Pingwinkowi trochę „gotuje” się w nosie, ale na razie podnoszę mu tylko odporność i daję krople do nosa.
Kuśtyczka wczoraj przed południem miaukoliła, więc wypuściłam ją z klatki. Dość długo siedziała na parapecie tęsknie patrząc przez okno. Potem zrobiła kupę do kuwety pod oknem i podrapała w drapak. Obeszła drapaki w pokoju „kuwetkowym”, zajrzała do „gościnnego” prychając na koty i uciekając na mój widok. Zabunkrowała się w końcu na szafie w „kuwetkowym”. Wieczorem zapędziłam ją do wyczyszczonej klatki. Na szafie zostawiła strupek, który odpadł z jej łapki.
W zeszłym tygodniu wymieniłam biurko komputerowe na bardziej przyjazne kotom.
poniedziałek, 19 września 2011
Dzień jakich nie lubię
Mokro, ciemno i ponuro a koty jeszcze doprawiły niemiły nastrój. Po godz.5 obudził mnie odgłos wymiotującego kociaka. Najciemniejsza szylkreta zrzucała resztki karmy w kuwecie. Dałam jej trochę PWE podskórnie. Po godz.7 znowu wymiotowała. Zmierzyłam jej temperaturę, miała 41 stopni. Dałam małej jeszcze trochę PWE i glukozy podskórnie oraz metacam. Mniej więcej w tym samym czasie zarejestrowałam niedużą, ale całkiem ładną kupę Gałgana. Poprzedniego dnia zjadł około półtora saszetki mięsnego RC Convalescence a od północy miał głodówkę w związku z planowanym pobraniem krwi. Kupa była ładna, ale sam Gałgan wyglądał nieszczególnie. Siedział skulony w „kucki” i podpierał się łepkiem. O godz.11 szylkreta nabrała wigoru, ale jedzenie jej nie interesowało. Gałgana zabrałam do weta o godz.12. Biedak postawiony na stole ze strachu wydusił z siebie resztki stolca. Krew udało się pobrać dopiero przy wkłuciu w trzecią łapę. Okazało się, że ma gorączkę 39,8 stopnia a lewa łapka jest trochę spuchnięta. Dostał kroplówkę z glikozą i duphalyte podskórnie oraz metacam. Gdy lek zaczął działać zjadł prawie całą saszetkę RC Convalescence. Najciemniejsza szylkreta zaczęła jeść, humor jej dopisuje i zrzutów z żołądka jak do tej pory nie było.
Najmłodsza kociczka bardzo często i sporo je. Gdy nie dostanie mokrej karmy zabiera się za suchą. Często też się wypróżnia, ale taki urok małych kociąt. Szkoda tylko, ze nadal omija kuwetę. Wsadzona do niej wyskakuje i za grosz nie kuma, po co ją wsadzam. Kupiłam dzisiaj żwirek bentonitowy z nadzieją, że może wreszcie załapie. Niestety jak było w sumie do przewidzenia starszaki zrobiły sobie zaraz z kuwety plac zabaw. Malutka też „podziwiała” nowy żwirek ryjąc w nim nosem, ale kupę poszła zrobić pod hamak.
=> Filmik <=
czwartek, 15 września 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)