piątek, 18 listopada 2011

nie wolno mi mówić

Wystarczy, że ktoś napomknie mi o kocie czy kaciaku, który jest w potrzebie a już siedzi mi on w głowie. Na szczęście nie zawsze mam możliwość interewencji choćby z uwagi na odległość. Tym razem chodziło o kaciaka, który był pod nosem. Matka Mufinki znowu przyniosła na teren DPS jedynaka, ale tym razem znacznie młodszego. Nie miałam na miejscu klatki łapki, więc próbowałam zwabić ją do transportera, ale się nie udało. Późnym wieczorem Kasia przywiozła mi klatkę i po godz.1 w nocy udałam się na łapankę. Z tyłu klatki położyłam kartonowe pudełko i wsadziłam w nie kociaka. Zaczął piszczeć, ale kotka nie miała zamiaru wejść do klatki. Maluch marzł, więc oddałam mu czapkę, w której zaraz usnął a sama poszłam do domu ubrać się cieplej. Ponad godzinę próbowałam zwabić kotkę do klatki i nic z tego nie wyszło. Nie miałam sumienia zostawiać kociaka w schronieniu wybranym przez jego matkę.

Pod tym drzewkiem kotka ulokowała się z maluchem.




Kociak ma ze 2 tygdnie i wygląda na to, że jest kotką.

 

 

 

 

 











Jutro rano pani Beata, która dokarmia matkę kociaka spróbuje ją złapać. Jeśli się to nie uda to w niedzielę lub poniedziałek zawiozę malucha do Agn.

Sama nie podejmę się opieki nad takim maleństwem. To już dla mnie za dużo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz