środa, 27 sierpnia 2014

Trochę o dzikuskach.

Na początku zeszłego tygodnia Tomek zauważył na terenie szpitala przy ul. Św. Floriana kotkę w wysokiej ciąży. W środę pojechaliśmy ze sprzętem żeby ją złapać, ale się nie pojawiła. Był za to kociak około 3 miesięczny z katarem. Wysmarkiwał ropne gluty z nosa i oczy mu łzawiły. Złapałam go ręką, nie wyrywał się tylko miauczał. Okazało się, że jest to kotka. Pojechała do kliniki całodobowej na leczenie, którego koszt pokrywa Bydgoski Klub Przyjaciół Zwierząt Animals. Na razie nie ma dla niej DT. Następnego dnia Tomek pojechał sam do szpitala. Kotka była, ale nie interesowała się karmą ani walerianą. Ponowną próbę złapania jej przypuściliśmy w piątek. Obeszliśmy cały teren szpitala i jej nie było. Były inne koty w tym 2 wysterylizowane kotki. Poznaliśmy panią, która jest tam pielęgniarką i opiekuje się tamtejszymi kotami. Za jej sprawą te kotki zostały wysterylizowane. Nie wykazała jednak entuzjazmu dla sterylki aborcyjnej. Mieliśmy już wracać kiedy Tomek zobaczył jak ciężarna przechodzi przez ulicę. Szybko nastawiłam klatkę z cudowną zanętą o nazwie "Gatunkowa mielona - Mazur" i po kilku minutach kotka była nasza. Goi się po zabiegu w domu jednej z wolontariuszek Klubu Animals.
Do mnie z kolei trafiła kotka z działek "Słonecznik", z których to pochodzi Biszkopt. Kotka była mniej więcej w połowie ciąży i miała 3 płody.















Dzisiaj wróciła na działki a w klatce mam kolejną kotkę z tych działek. Niedługo urodziłaby 2 kocięta.















Tam gdzie dokarmiam koty nie pojawiły się w tym roku kocięta, ale widuję nowe kocury (domowe?). Przy Gnieźnieńskiej bywa taki młodzian.




















Raczej nie jest wykastrowany. Potrafi przepędzać moje śliczne Gracje.

Przy Kossaka od około 3-4 miesięcy dokarmiam dużego kastrata. Kiedyś miał na szyi obrożę "Pchełka".















Na początku prychał na mnie i nie dawał się dotykać, ale po trzecim posiłku witał mnie z daleka i tak jest nadal.

=> https://www.youtube.com/watch?v=Vs4WkMzL_m8&list=UUQUV1u13jQxcTTikbdK4Z0w


Wysterylizowana kotka spod sklepu ma się dobrze.




Na koniec wieści o "dzikusach" informacja z domu Biszkopta.

"Wspólny katar łagodzi obyczaje i kruszy międzypokoleniowe lody. Niniejsza fotografia obrazuje widzowi scenę rzadką, wręcz egzotyczną. Autor fotografii liczy, że niezwykła konfiguracja postaci stanie się nieodłącznym elementem codzienności, zwykłym w swej niezwykłości rytuałem, stanie się pięknem oczywistym, niczym wschód słońca ;)
A tak na serio... W nosach jeszcze trochę gulgocze (małemu gulgocze bardziej), ale słupek samopoczucia idzie w górę. Temperatura w normie (mały 38,9 Kurdupelek troszkę zawyża - 39,3), gonitwy za niewidzialnym wrogiem - w normie, apetyt i kuweta - w normie. Normujemy się po prostu, co wbrew rzeczywistości wprawia mnie w całkiem niezły humor.
W planie mamy podtrzymywanie tendencji zwyżkowej :)"


2 komentarze:

  1. Wszystkie dzikusy urodziwe - jak to koty, no ale fotka dwóch zakatarzonych to po prostu miód na serce! I zazdroszczę takim lekkim piórom jak to, które pisze w cudzysłowie ;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam tak samo z tym zazdroszczeniem i dlatego cytuję emaile ;)

    OdpowiedzUsuń