W piątek koło południa kiedy szykowałam post na bloga o Biszkopcie otrzymałam emaila od pani Małgorzaty.
"Zdarzyło
mi się już z Panią kontaktować (m.in. w związku z Tygryskiem i
problemami z chlamydiozą). Niestety Tygrysek - mój pierwszy kot, kot z
którym weszłam w dorosłość, kilka dni temu odszedł. Serce pęknięte,
beznadziejne poczucie pustki i żal, że za wcześnie, że za mało
dostaliśmy wspólnego czasu, że już na tej planecie nigdy nie usłyszę
zniecierpliwionego "kraczenia" nad miską, Jednak w domu pozostał drugi
rezydent - Kurdupel. Ok. 2 letni kastrat, z duszą postrzelonego, kociego
podrostka, któremu bardzo potrzeba towarzysza.
Tym samym szukam ogona. Może u Pani znajdzie się "plasterek" na złamane serce i towarzysz galopów dla Kurdupelka."
Zaproponowałam dwie dorosłe kotki i oba kociaki. W odpowiedzi przeczytałam.
"Przyznam,
że Biszkopt zachwyca urodą, jednak gdybym kierowała się tym kryterium
nigdy nie byłabym podwładną Kurdupelka (można mu było przypisać wiele
pozytywnych cech, ale na pewno nie to, ze był uroczym kociątkiem -
wielkie, wytrzeszczone oczyska, chudy, szczurzy ogonek i charczenie po
przebytych infekcjach - wizualna tragedia :) ). Łatkowa plamka przy nosie podbija serce (Kurdupelniks dysponuje podobną, ale w kolorze białym, byłby komplet ;) ). Jednak jestem ciekawa co drzemie w tych tajemniczych dla mnie jak na razie chłopakach."
Odpisałam.
"Kocięta
są u mnie krótko i o ile Łatek musiał mieć wcześniej kontakt z ludzką
ręką to Biszkopta trzeba przyzwyczaić do dotyku. Łatek jest zbyt świeżo
po szczepieniu a Biszkopt jest jeszcze w szoku po zmianach. Od zaraz
mogłabym zaryzykować wydanie Biszkopta żeby już w nowym domu mógł uczyć
się obcowania z człowiekiem. Mając do dyspozycji dwoje ludzi i tylko
jednego kota powinien szybciej przełamać lody. Oczywiście należy liczyć
się z trudnymi początkami i w razie potrzeby służę poradą. Na działce
trzymał się matki. Taki mamy synek. Jego rodzeństwo jest bardziej
śmiałe."
Podesłałam jeszcze kilka ofert kociąt, które są u Tomka i kocięta z tego wydarzenia.
https://www.facebook.com/events/684670588275773/?ref=22
Rano w sobotę wysłałam kolejnego emaila.
"Jeszcze słowo o
Biszkopcie. Druga noc za nami pełna płaczu malucha. Łatek prycha na
niego, nie chce się kolegować. Wpuściłam do klatki tą bezimienną kotkę a
Biszkopt od razu zaczął jej strzelać baranki i nadstawiał się do
głaskania. Zaryzykowałam wypuszczenie malucha z klatki. W stado
dorosłych kotów wszedł z podniesionym ogonem. Niestety nie wszystkie są
zachwycone jego widokiem i niektóre prychają a on nie jest z tego powodu
szczęśliwy. Potrzebuje jednego kota, który będzie jego kompanem i
opiekunem. Bałam się, że po wypuszczeniu będę miała problem z ponownym
złapaniem Biszkopta, ale się pomyliłam. Przy kotach mogę go bez problemu
wziąć na ręce i się nie wyrywa. Daje się głaskać i brać na kolana.
Ciągnie go jednak do okien, więc nie mogą być otwarte jeśli nie są
zabezpieczone. Myślę, że będzie z niego miziak."
Po południu przyszła odpowiedź.
"Piszę
dopiero teraz, ponieważ wraz z mężowym zrobiliśmy szczegółową analizę
dotyczącą nowego mieszkańca (nie spodziewałam się, że świadomy wybór
kota, jest taki trudny, wcześniej to koty wybierały nas). Zdania były
podzielone. Jednak poniższy mail od Pani przeważył na stronę Biszkopta.
Decydujemy się dać mu dom."
Tym sposobem Biszkopt przeniósł się
dzisiaj do nowego domu wraz osprzętem, który pożyczyłam jego nowym
opiekunom, aby ułatwić socjalizację malucha oraz obserwację jego stanu
zdrowia. Powoli będzie zapoznawał się z ludźmi, kotem (wcale nie jest
kurduplem) i całym mieszkaniem.
Nie pozostaje nic innego jak trzymać kciuki za malucha.
No to oby Biszkopcik się dobrze chował w nowym domku <3
OdpowiedzUsuńMy około miesiąca temu przygarnęliśmy Frankę, całe szczęście Frocia toleruje małego rozdarciucha :D
Będę wyglądać wieści czy Biszkopt odnalazł się w nowym domu i jak mu się układa z kolegą.
OdpowiedzUsuńNiestety już we wtorek kociak zaczął gorączkować i miał problemy z poruszaniem się. Wet podejrzewa FIP. Od wczoraj dla odmiany kociak ma za niską temperaturę a dzisiaj nie wypróżnił się jeszcze choć według zaleceń weta ludzie wlali w niego parafinę. Bardzo się martwię o małego i czuję się winna. Zabrałam go, zbyt szybko wydałam.
OdpowiedzUsuńJak zdrowie Biszkopta? Mam nadzieję że lepiej?
OdpowiedzUsuńBiszkopt czuje się lepiej, ale to jeszcze nie koniec choroby, bo zaczęły łzawić mu oczy. W dodatku rezydent zaczął gorączkować.
OdpowiedzUsuń