niedziela, 14 sierpnia 2011

minął tydzień

Wczasowicz Pipi wrócił w środę do swojej opiekunki, ale jeszcze tego dnia przed jego oddaniem musiałam zawieźć go do weta. Kilka dni wcześniej przysporzył mi również zmartwień, bo przestał jeść, zamiast kału wydalał śluz i wymiotował śliną. Przypomniałam sobie, że przed tym incydentem memłał koniec rozerwanego sizalowego sznurka z drapaka. Odgryźć kawała nie mógł, bo nie ma zębów, ale być może jakieś włókna się oderwały i je połknął. Wet straszył mnie koniecznością otwierania kota. Na szczęście pomógł Bezo-Pet, antybiotyk  i kroplówki podskórne. Wyleczyłam mu też w tym czasie ucho. Radość z jego ozdrowienia nie trwała długo, bo we wspomnianą środę rano Pip zaczął kaszleć. Wet go osłuchał i stwierdził, że oskrzela i płuca ma czyste. Poradził podnosić odporność i obserwować. Z takim zaleceniem i Immunodolem odwiozłam kota do jego domu i jestem w kontakcie z jego opiekunką.

Jutro w południe mam zamiar wypuścić czarne kotki. Biało szarej nie potrafię zwrócić „wolności” gdyż całkiem dobrze czuje się w domu. Fakt, że trochę prycha na koty, ale za to w stosunku do człowieka jest bardzo przymilna. Można nosić ją na rękach. To po prostu domowa kotka.

Leczenie Alizy nie przynosi efektów. Była mała 2 dniowa poprawa, kiedy to Aliza zaczęła, choć trochę sama jeść i sądziłam, że da radę. Teraz nadzieje odeszły. Aliza jest strasznie wychudzona. Karmiona na siłę wymiotuje a przy życiu utrzymują ją tylko kroplówki. Od 2 tygodni codziennie podaję jej bardzo bolesny zastrzyk domięśniowo i kłuję kilka razy kroplówkami. Najgorsze, że cały czas jest kontaktowa. Po kroplówce przeciąga się i drapie w drapak, wspina się do budek na jego górze. Prawie całe dni jednak przesypia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz