Przy ul. Ikara 4 namierzyłam stado niekastrowanych kotów i kocięta.
Zabrałam kotkę z 5 małych kociąt, które nie bały się człowieka. Nie wiem
czy wszystkie kocięta są potomstwem tej kotki, ale nadal jest z nimi w
DT u pani Joli. Niedawno do domu stałego pojechała mała szylkreta. 4
kocięta nadal są do adopcji. Do tej pory z tego miejsca zabrałam na
kastrację 2 kotki i kocura. Jedna z kotek była w wysokiej ciąży. na
pewno są tam jeszcze 3 kociaki innej kotki, które ujawniły mi się
niedawno.
Ludzie dokarmiający tam koty robili i nadal robią straszny
syf. Smród i chmary much to wizytówka tego miejsca. Postawiłam karmnik i
chodzę tam codziennie.
Te koty zostały niedawno wykastrowane.
Kolejne stadko namierzyłam kawałek dalej przy ul. Orłowskiego 1. Dwie
młode kotki z siódemką kociąt. Na terenie wspólnoty mieszkaniowej stoją
pod tujami 3 budki, ale ludzie rzucają im jedzenie koło ogrodzenia przy
śmietniku. Ktoś usuwał pojemniki zostawione przez mnie, więc wywiesiłam
kartkę. Jak do tej pory nikt się nie zgłosił i bywa jeszcze problem z
wyrzucaniem tam resztek, ale jeszcze większy jest problem z mlekiem.
Jakaś pani nalewa tam często dużo mleka, które w ciepłe dni szybko
kwaśnieje. Nie ma nawet gdzie tego wylać, nie ma jak umyć pojemników. I
tam będę chciała postawić karmnik. Na razie obie dorosłe kotki zostały
wysterylizowane.
Przy ul. VI Pułku Ułanów zauważyłam bure koty czekające na coś codziennie na trawniku pod blokiem przy ulicy. Niedawno złapałam jednego z nich. Okazał się być kotką, którą wypuściłam zaraz po sterylce. Podejrzewam, że jest tam jeszcze jedna kotka.
W czerwcu wrócił temat kastracji kotów z ul. Budowlanej. W zeszłym roku
nie udało się złapać 2 kotów. Jak się okazało jeden z nich był kotką i niedawno urodziła czwórkę czarnych kociąt. Dyrekcja zakładu na
terenie, którego przebywają koty nie jest im przychylna a samo miejsce
niebezpieczne dla kociąt. Zabrałam kocięta do siebie a kotka została
wysterylizowana i wróciła na teren zakładu. Przy okazji na kastrację pojechał kocur, który zaczął tam przychodzić ze 2 miesiące temu. W wyniku
zatrucia toksynami z pasożytów wewnętrznych zmarł jeden kociak, kocurek.
Zostały 3 kotki. Musiałam kupić dla nich dodatkową klatkę i zrobić małe
przemeblowanie. 2 tygodnie po przyjęciu czarnych kociąt dostałam 2 bure
kocurki znalezione w lesie pod Koronowem.
Pomogłam w kastracji kotów z ul Grunwaldzkiej. Jedna z kotek była w wysokiej ciąży. Inna miała być kocurem a po sterylce przyprowadziła na podwórko czwórkę kociąt. Do sterylizacji została czarna kotka, która również zdążyła urodzić 4 kocięta.
25 czerwca zgarnęłam młodego kastrata, który pewnie komuś zaginął. Pojawił się blisko mojego bloku i jak do tej pory nie natrafiłam na ślad jego poszukiwań.
W sądzie złożyłam wniosek o rejestrację Fundacji Koty SOS.
Bardzo interesujący blog, zapraszam do mnie http://mikaksiezniczka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńA dlaczego kastrujesz:(?
OdpowiedzUsuńŻeby nie rodziły się kolejne kocięta, które o ile nie umrą bardzo młodo to i tak nie będą żyły zbyt długo i szczęśliwie. 18 lipca podczas ulewy lub wcześniej w nocy zmarł rudy kocur uwieczniony na jednym z powyższych zdjęć. Nie widuję też biało szarego zaślinionego kocura. Nie widuję już kociąt przy ul. Ikara. W komplecie są jeszcze kocięta z ul. Orłowskiego, ale nie wiadomo czy wszystkie dożyją dojrzałości.
OdpowiedzUsuńJeśli się nie urodzą to nie będą cierpiały z głodu, chłodu i chorób.
U nas pod blokiem dokładnie to samo, z tym, że wszystkie dzikusy (chwilowo nim kolejne nie przyjdą) wykastrowane.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby udało się z fundacją,
Pozdrawiamy,
Mraux i koty