Nie chciała wejść do klatki pułapki, nie była zainteresowana jedzeniem. Zaryzykowałam i podeszłam do niej powoli, złapałam za kark a ona wcale się nie wyrywała. Ulokowałam ją w klatce i okazała się być bardzo miłą kotką, choć strasznie krzyczała na koty. Poza dużą szczupłością miała krzywą stopę tylnej lewej łapy. Zgrubienie jakby po źle zrośniętym złamaniu. Poza tym miała świerzbowca w uszach i tasiemca.
Nadszedł dzień sterylki. Wydawało się, że wszystko przebiegnie sprawnie. Kotka była już zaszyta, miejsce zabiegu miała zabezpieczone alusprayem, dostała konieczne zastrzyki i przestała oddychać. Reanimacja nie przyniosła efektu. Niespodziewane i bardzo przykre zakończenie.
21.03 korzystając z okazji transportu zdecydowałam się zabrać jednego z kocurów bytujących przy ul. Sygnałowej. Od zimy otrzymywałam informacje, że dzieje się zn im coś złego, że wygląda coraz gorzej choć je. Miałam nadzieję, że któraś z dokarmiających tamtejsze koty osób udzieli mu pomocy. Nadzieja ta jednak była płonna i kot był pozostawiony sam sobie, choć przestał być dzikusem jakby oczekiwał pomocy.
Tak wyglądał w październiku zeszłego roku.
Teraz to obraz nędzy i rozpaczy.
Punkcja nie wykazała obecności płynu w otrzewnej. Zobaczymy czy leki pomogą czy też stan kota będzie ulegał pogorszeniu. Oby zaskoczył mnie pozytywnie.