Zamiast niego pani zabrała Filipka. Sądziłam, że tak wesoły i pro ludzki kot nie będzie sprawiał problemów, ale to też była pomyłka. Filip wrócił do mnie po 9 dniach. Wyglądał źle a i z jego psychiką nie było najlepiej.
Dzisiaj mija 4 dzień od jego powrotu i powoli zaczyna
zachowywać się jak dawniej. Ma apetyt i szybko powinien nadrobić straconą wagę.
Nadal dużo czasu poświęca na mycie się, ale jeszcze jest brudny a ja mam do
siebie żal, że zafundowałam mu i Gałganowi taką traumę.
22 sierpnia schronisko poprosiło mnie o przyjęcie kotki,
która została porzucona przez opiekunkę.
Kilka dni później dotarły do mnie informacje o kotce - "O tej kotce dowiedziałam się od
lokatorki z kamienicy, w której dokarmiam bezdomniaki. Jest niewysterylizowana
i została porzucona około 1,5 miesiąca temu.
Właścicielka 3 dni "szukała" kotki , raz dziennie
chodząc po podwórku i " kiciając", potem się wyprowadziła, mieszkała
tam z TŻ krótko, nie znają ich nazwiska. Kotka pojawiła się po kilku dniach,
bardzo przestraszona pozostała na tym podwórku, nie podchodziła do ludzi. To
wszystko działo się gdzieś na Wilczaku (ja jestem z centrum) w kamienicy babci tej
w/w " mojej" lokatorki. Dokarmiała ją tylko babcia, inni lokatorzy
rzucali z okna chleb, jakieś kości. 20 sierpnia do mnie zadzwoniła, że
"właścicielka" przyszła na podwórko, kotka w ogóle do niej nie
podeszła i poinformowała, że kotki teraz nie weźmie do domu, bo pewnie złapała
jakieś choroby i ona nie narazi swoich pozostałych kotów. Kotka ma na imię ADA.
"
Ada a właściwie Adela nie chce jeszcze kolegować się z
kotami, ale ładnie je, korzysta z kuwety i domaga się pieszczot. Jest bardzo
miłą kotką. => Filmik <=
W międzyczasie ponownie startowałam w ankiecie Krakvetu i
znowu się nie udało, ale dzięki wydarzeniu na Facebooku poznałam pana Tomasza.
Znajomość ta zaowocowała jak na razie siódemką kociąt a było to tak:
30 sierpnia byłam z panem Tomaszem na rekonesansie w sprawie
kociąt. Lokum kociąt i kotki jest piwnica w pustostanie blisko ulicy. Karmy im
nie brakuje, bo sporo ludzi je dokarmia, ale 3 kocięta mają już katar a czwarty
kociak miał wypadnięty odbyt na co najmniej 4cm. Wyglądało to koszmarnie.
Mieliśmy tylko transportery a kocięta mają już 2, 5 miesiąca, więc są sprytne i
szybkie. Na początku złapałam w ręce czarną koteczkę, ale nie chciałam jej brać
samej, więc puściłam. Kręcąc się przy pustostanie dowiedzieliśmy się od
przechodnia o kolejnych kociętach. 7 kociąt mieszka w ogródku niezamieszkałego
domu. Brama zamknięta i ludzie wsuwają im jedzenie przez szpary. Te kocięta
wyglądały zdrowo.
31 sierpnia uzbrojeni w podbieraki, klatkę łapkę, małą
klatkę wystawową i transportery udaliśmy się do pustostanu z piwnicą. Wejść do
niej można przez niewielkie okno. Kiedy rozkładaliśmy sprzęt zjawiła się
Policja. Policjanci spisali nas i pouczyli, że jeśli właściciel budynku zgłosi
włamanie to mogą być kłopoty. Odjechali i przyjechała młoda kobieta. Wysiadając
z samochodu zapytała czy jesteśmy z jakieś Fundacji. Powiedziałam kim jesteśmy
i co zamierzamy a pani odetchnęła z ulgą. Bała się, że mamy inne powiązania.
Powiedziała, że jej znajoma złapała wczoraj kociaka z wypadniętym odbytem. Wet
nie podjął się operacji, bo uszkodzenie było zbyt duże i maluch został uśpiony.
Nie wiedziała czy pozostałe nadal są w piwnicy. Zeszłam do piwnicy i okazało
się, że są to 3 pomieszczenia a z tyłu są schody prowadzące do pokoi. Obeszłam
ruinę pełną gruzu i śmieci. Znalazłam tylko skrzynkę butelek po piwie, posłanie
zapewne kogoś bezdomnego, ogromny łom i zmumifikowane zwłoki dorosłego czarnego
kota. Kiedy byłam w budynku do okna przyszła matka kociąt, ale po obwąchaniu
podbieraków oddaliła się. Wyszłam z piwnicy i ustawiłam klatkę łapkę. Kotka
jednak nie podeszła już w to miejsce. Udaliśmy się do 7 kociąt. W klatkę łapkę
złapałam 4 kocięta, 3 czarne i 1 biało czarnego. Zostawiliśmy większe od nich,
więc prawdopodobnie starsze, burasa i biało burego. Nie było dzisiaj białego z
małą ilością szarego. Pan T. zabrał kocięta do weta a potem ulokował jej w
swoim biurze. 2 godziny później widział przed wejściem do piwnicy trójkę
kociąt, której szukałam.
2 września udało mi się złapać w dłonie jednego z białych
kocią a następnego dnia pozostałe 2 kociaki w klatkę łapkę.
Teraz muszę zasadzić się na dorosłe koty z ulicy Kossaka, bo
okazało się, że jest ich tam kilka. Widziałam też dorosłego białego kocura,
który zapewne jest ojcem białasków.
Z tego rejonu wyłapaliśmy 4 czarne i 1 biało czarnego kociaka. Dorosłe koty ze zdjęć mogą być ich matkami.
Matka kociąt z piwnicy i wejście do tej piwnicy.
Kocięta z piwnicy.
Kociarnia pana Tomasza.
Siódemka kociąt z ul. Kossaka.
Siódemka moich kociąt ma się dobrze. Najmniejszego kociaka nauczyłam w końcu jeść stały pokarm i odwdzięczył mi się wydalając tasiemca.
To on z siostrą.
Wasyl z jednym z piwnicznej czwórki.
Mika.
Zdrapka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz